- Zostaw mnie... Przecież nic Ci nie zrobiłam! Zostaw mnie, a nikomu o tym nie powiem. - błagała brunetka swojego oprawcę, który składał na jej szyi obleśne pocałunki.
- Kotku, zrobię to czy tego chcesz czy nie. - warknął w jej szyję, a swoje kolano brutalnie umieścił między udami dziewczyny.
- Pomocy! - krzyczy. - Pomo.....
Mężczyzna zatkał jej usta dłonią.
- Krzyki w niczym Ci nie pomogą. Nikt Cię nie usłyszy! W tej okolicy krzyki dziewczyn są normalne. - wysyczał w jej ucho, a na koniec zaśmiał się. Zerwał z niej rajstopy, podwiną spódniczkę, a następnie próbował pozbyć się jej majtek.
Dziewczyna przeczuwając co mężczyzna chce zrobić zaczęła się wyrywać i gryźć go w rękę. Jej oprawcę to tylko rozbawiło. Zdeterminowana nastolatka zebrała w sobie odwagę i z całej siły kopnęła go w krocze.
Mężczyzna jękną i zwiną się w pół. Tym czasem Francesca widząc w jakim jest on stanie postanowiła wykorzystać to do ucieczki. Niestety, ten gbur pozbierał się szybciej niż myślała. Szarpnął ją za ramię, odwrócił w swoją stronę, przyparł do muru i uderzył ją w twarz z otwartej dłoni.
- Masz na co zasłużyłaś suko. - warknął. - Trzeba było mnie nie denerwować. Chciałem być delikatny, ale teraz zmieniam zdanie.
Nastolatka spojrzała mu w oczy i to co tam zobaczyła w cale jej się nie podobało. W jego oczach szalały istne ogniki furii. Podwinął jej spódniczkę i jednym szarpnięciem zerwał z niej jej dolną bieliznę. Francesca wessała głośno powietrze. Słyszała jak odpina spodnie, później już czuła rozdzierający ból w środku. Zrobił to. Wszedł w nią jednym, szybki, brutalnym i zdecydowanym ruchem. Złapał ją za piersi, które zaczął boleśnie ugniatać.
Teraz Francesca czuła się nikim. Właśnie została zbrukana, czuła się jak jakaś szmata. Może nie bolało by ją to tak bardzo gdy by nie fakt, że jest znaczy była dziewicą. Był to jej pierwszy i zarazem najgorszy raz.
Dlaczego ja? Dlaczego mnie to spotkało?! ~ krzyczała w swoich myślach.
Słysząc jego obleśne jęki modliła się by jak najszybciej doszedł. Jej modlitwy zostały wysłuchane bo po chwili rozniósł się jego przeciągły jęk i poczuła jak w niej doszedł. Po skończeniu wyszedł z niej, założył spodnie, puścił ją i uciekł. Gdy tylko straciła go z widoku upadła na ziemię schowała głowę w ręce i rozpłakała się. Czuła się fatalnie. Miała teraz wielką ochotę z sobą skończy, albo przynajmniej ulżyć sobie bólem.
Po 15 minutach płaczu postanowiła wrócić do domu. Zachwiała się lekko na nogach, ale podtrzymując się muru udało jej się nie upaść. Ignorując ból okolicy podbrzusza szybkim tempem , prawie biegiem dotarła do domu. Tam zamknęła się w łazience i spojrzała w lustro. Widząc swoje odpicie lekko pisnęła. Włosy potargane i odstającego w każdą stronę, rozmazany makijaż, blada cera. Wściekła podbiegła do lustra i z całej siły uderza w nie z pięści.
Poczuła okropny ból dłoni, a gdy na nią spojrzała zauważyła, że jej niegdyś delikatna i blada dłoń jest cała sina i zakrwawiona. Osunęła się na podłogę plecami opierając się o wannę. Dlaczego? Dlaczego wtedy nie użyłam mojej mocy i nie uraczyłam go jakąś klątwą?! Przecież znam kilka zaklęć bo rodzice uczyli mnie i siostrę ich od dwóch miesięcy kiedy to wyznali nam prawdę. Albo czemu nie urzyłam moich kłów?! ~ znowu zadawała sobie pytania. Może dlatego nie wykonała żadnej z tych czynności bo strach całkowicie przyćmił jej umysł? Na to pytanie nawet ona sama nie znała odpowiedzi.
Wytarła pozostałe resztki łez ze swoich policzków, podeszło do szafki z której wyciągnęła apteczkę by móc opatrzyć sobie dłoń.
***
- Francesco, mamy tego wszystkiego dość! - krzyknął jej tata uderzając pięścią w stół. - Cały czas są z tobą problemy!
Nastolatka nie patrząc na swoich rodziców podkuliła nogi pod brodę i powiedziała:
- Przykro mi, że nie jestem waszą wymarzoną i grzeczną córeczką. W takim razie co zamierzacie ze mną zrobić?
- Wyślemy Cię do prywatnej szkoły gdzie uczą magii. - tym razem głos zabrała mama. - Akurat od tego roku uczą tam takich jak ty.
- Taki jak ja? - zapytała z ironią. - A co to znaczy: takich jak ja?
- To znaczy, że uczą tam osoby z krwią czarodziejów wymieszaną z krwią wampirów. Kiedyś uczono tylko czarodziei.
- Super. - warknęła. Jakoś nie uśmiechało jej się życie w zamknięciu, w jakiejś starej szkole, która w każdej chwili może się zawalić.
- To kiedy jedziemy? - zapytała się do tej pory siedząca cicho Perrie.
- Perrie, do Hogwartu jedzie tylko twoja siostra. To ma być dla niej kara. - powiedziała delikatnie kobieta. Ona nigdy nie potrafiła podnieść głosu na swoje dzieci.
- Nie ma mowy! - krzyknęła zdenerwowana dziewczyna. - Skoro ona jedzie to ja też! Francesca jest moją siostrą i nie zamierzam jej zostawić bo taki jest wasz kaprys!
Tak, Perrie zawsze broniła swojej siostry. Mogłaby za nią w ogień skoczyć. W sumie Francesca tak samo tylko ona tak tego nie okazuje. Perrie wie, że po mimo tego, że siostra tego nie okazuje to bardzo ją kocha. Są najlepszymi koleżankami. Zawsze gdy któraś ma problem ta druga pomaga go rozwikłać. Oddały by za siebie własne życie. Kiedy miały siedem lat zrobiły wspólnie obrazek, a na nim napisały:
"Siostry z przypadku. Przyjaciółki z wyboru"
- Dobra, jedźcie obydwie. - skapitulował ich ojciec wiedząc, że z nimi dwoma i tak nie wygra. - Jutro macie być spakowane w swoje kufry. O godzinie szóstej pobudka, bo o ósmej pociąg Londyn - Hogwart wyrusza.